Sobąpisanie
— Mila, mam dla ciebie robotę.
Blondynka
oderwała się od porządkowania papierów na biurku i spojrzała
przez ramię na szefową, która właśnie docierała do jej
stanowiska pracy. W końcu się do niej odwróciła, przytulając do
siebie stos dokumentów.
Marika
Jelar była wysoką, wyjątkowo szczupłą szatynką, z symetrycznie
prostą i sięgającą żuchwy fryzurą, z surowym wyrazem twarzy i
nieprzyjemnym spojrzeniem szarych oczu. Zawsze wyjątkowo elegancka,
zawsze ubrana w kolor motywu przewodniego każdego pogrzebu. Jej
ostry ton głosu nie znosił sprzeciwu. Nie stanowiła rządów
tyranii w swoim biurze, ale i wcale nie musiała — każdy się bał,
że w razie sprzeciwu oberwie tym wielkim sygnetem z jej serdecznego
palca w łeb.
W
redakcji panował przyjemny gwar; dzwoniły telefony, ludzie
rozmawiali oficjalnie i między sobą, część z nich roznosiła
upajający aromat pobudzającej kawy z kosztownego ekspresu, który
Jelar kupiła z okazji niedawnego wyróżnienia. Wydawnictwo
otrzymało podczas zeszłorocznego plebiscytu całkiem prestiżowy
tytuł najlepszego w kraju. Pracownicy byli w doskonałych
nastrojach; zbliżała się piętnasta, więc została tylko godzina
pracy, a potem zaczynał się weekend. Młodsi i niżsi rangą
członkowie zespołu z pewnością jednak zabierali część pracy do
domów...
Mila
w głębi duszy skrzywiła się na wiadomość od szefowej; na
zewnątrz pozostał jej tylko fałszywy uśmiech.
—
Ooo, jaką?
Z
wszystkich sił starała się nie trzasnąć naczelnej kubkiem w ten
perfekcyjnie wystrzyżony czerep. Miała nadzieję, że chodzi o
ostateczne spojrzenie na tom o poezji kobiet dwudziestolecia
międzywojennego — chociaż powinien to robić korektor. Problem
polegał na tym, że stanowisko to objął dwa tygodnie temu
żółtodziób, który nie zapracował sobie jeszcze na zaufanie
szefowej, więc dziesiąty dzień roboczy z rzędu Mila musiała
kontrolować jego pracę, robiąc w ten sposób domowe nadgodziny.
—
Dostaliśmy... Cóż, nowe i dość nietypowe zlecenie.
Nietypowe
zasiało groźny niepokój w sercu młodej Elinówny.
—
To znaczy? — Zacisnęła mocniej palce na brzegach obejmowanych
papierów, przestępując nerwowo z nogi na nogę.
Jelar
westchnęła.
—
Wydamy biografię.
Mila
podniosła brwi. W wydawnictwie naukowym rzadko zdarzały się takie
publikacje — chyba że były to pośmiertne peany na cześć
zmarłych profesorów. Peany, w których gęsto było od tytułów
dzieł i odkryć.
—
Ale nikogo z świata nauki.
Brwi
Mili powędrowały jeszcze wyżej.
—
Wydamy autobiografię Petera Prevca.
Tym
razem się zmarszczyły.
—
Okeeeeej... Tylko skąd taka niespodzianka?
—
Chodzą słuchy, że to może być prawdziwa bomba na rynku. Plus,
jego menedżer zgłosił się do nas w pierwszej kolejności. Tytuł
zobowiązuje, jak sądzę.
Mila
usiłowała przetrawić otrzymane informacje, ale średnio potrafiła
zrozumieć ten zwrot akcji. Wydawnictwo naukowe miało ot, tak wydać
historię życia jakiegoś... Kim on właściwie jest?,
przemknęło jej przez głowę, gdy próbowała się nie skrzywić.
—
Ale ja dopiero co skończyłam tę zbiorówkę...
Jelar
posłała jej jedno z tych swoich spojrzeń, po których wszelkie
wątpliwości co do istnienia mrocznej strony jej duszy znikały.
Gdyby możliwa była reinkarnacja, w poprzednim życiu naczelna na
pewno byłaby Neronem.
—
Tekst razem z płytą podrzucę ci, zanim wyjdziesz. Skontaktuj się
z nim jak najprędzej, bo za miesiąc wznawiają treningi.
Szefowa
odeszła, a jedyna myśl, jaka kołatała w głowie panny Elinówny,
była wyrazem absolutnej dezaprobaty, oburzenia i niedowierzania w
głupotę Jelar. Wyglądało na to, że wydawnictwo naukowe miało
wydać biografię sportowca. Czy kogoś tam.
Ten
dzień skończył się dla Mili zwyczajnie. W domu, po szybkim
prysznicu, przyjrzała się tekstowi z bliska. Nie był długi, ale
na pewno nie należał do tego gatunku, który ona sama pochłonęłaby
na jednym wydechu. Zorientowała się, że będzie miała o czynienia
ze skoczkiem narciarskim, i to najwyraźniej wyjątkowo utytułowanym,
więc czuła, że każde kolejne spotkanie odbije się poważną
szkodą na jej zdrowiu psychicznym.
Bo
czego jak czego, ale sportu to ona nie lubiła. Wcale. Choć na
pierwszy rzut oka wydawało się, że należy do tego rozszerzającego
się w ostatnich latach grona fitnessmaniaczek-amatorek — nie
przypominała figurą pączka i dbała o swój wygląd. Do pracy
chodziła w swojej ulubionej szarej, ołówkowej spódnicy i koszuli
w drobne niebieskie pionowe paski. Obowiązkowo szpilki. Wśród
znajomych uchodziła za kobietę sukcesu, do której sportowa pasja
pasowałaby jak ulał. Ale nie. Jedyne, co znosiła, to jazdę na
rowerze, pod warunkiem, że trasa nie wykraczała poza osiedlowy
sklepik.
Spędziła
pół piątkowej nocy na poprawianiu pierwszego rozdziału. Kiedy
znaki trybu recenzji zaczęły mnożyć jej się w oczach, położyła
się spać. Prześladowała ją jednak ta przerażająca myśl, że
następnego ranka będzie musiała wybrać jego numer i umówić się
na spotkanie.
* * *
Siedząc
w mniejszej z dwóch sal konferencyjnych, stukała nerwowo czerwonym
długopisem w szklany stół. Ręce jej się trzęsły i pociła się
jak w saunie. A przecież pogoda była ledwie wiosenna.
Tego
roku wiosna przychodziła dość opornie. W górach, mimo końca
miesiąca kwietnia, nadal zalegał śnieg, a w miastach aura
zmieniała się jak w kalejdoskopie: jednego dnia było słonecznie,
a słupek rtęci sięgał nawet dwudziestu stopni, następnego padał
śnieg, przykrywając całkiem grubą warstwą wszystko dookoła.
Mila nie przepadała za wilgocią, zwłaszcza w połączeniu z
zimnem, więc gdy pierwsze oznaki dobrze zadomowionej wiosny
nadciągnęły do miasta, poczuła, że wreszcie może zacząć
pracować na pełnych obrotach. A pracy było sporo; oprócz
biografii dostała kilka innych zleceń, których deadlineʼy były
zaskakująco krótkie. Najmniej podobała jej się perspektywa
współpracy z Prevcem. Choć było o nim niesamowicie głośno w
słoweńskich mediach tej zimy, ona „poznała” go dopiero z
tekstu, który nadesłał. Był ciekawą postacią: sprawiał
wrażenie cichego bohatera, który całkiem niedawno, bo w minionym
sezonie, pokazał, że tak naprawdę jest ryczącym lwem. Mimo
wszystko niechęć do sportu i jego fanów (w rozumieniu ogólnym)
wywoływała u niej mimowolne skrzywienie na twarzy.
A
mimo to założyła tę krótszą spódnicę ołówkową, wyższe
szpilki i ulubioną niebieską koszulę. Chciała wysłać sygnał:
nie utemperujesz mnie tak łatwo, Prevc. Czy jak ci tam. I nie waż
się ze mną zdzierać.
Klamka
w drzwiach kliknęła, więc Mila natychmiast zerwała się z
miejsca, gładząc spódnicę. Do pomieszczenia wszedł wysoki,
bardzo chudy chłopak, w czarnych, materiałowych spodniach, butach
sportowych, szarym t-shircie z narzuconą nań ciemną koszulą w
czerwoną kratę. Miał nieco zmierzwione, kawowe włosy i zielone
oczy. Kulturalnie uścisnął jej dłoń i przedstawił się cicho, a
Mila odwzajemniła obydwa gesty. Poprosiła go, by usiadł i razem
pochylili się nad zalegającym na szklanym stole stosem kartek.
Było
w nim coś cichego i nieprzeniknionego; w koncentracji słuchał jej
słów, a ona czuła się przez to onieśmielona. Nadal odnosiła się
do niego nieco nieufnie, ale dotarło do niej, jaką głupotę
popełniła, próbując udowodnić sobie i światu coś, czego nikt
od niej nie żądał.
—
Więc... Panie Peterze...
Usta
Prevca zacisnęły się w cienką linię, a kąciki oczu dziwnie
podniosły.
Udając,
że tego nie zauważyła, Mila kontynuowała:
—
Panie Peterze, zgodnie z umową poprawiłam cały wstęp i pierwszy
rozdział, ale zmiany będziemy zatwierdzać podczas spotkań. Nie
traćmy więc czasu i przejdźmy do wprowadzenia... Pewne
oczywistości, jak myślę, możemy pominąć: czyli przecinki, błędy
ortograficzne i techniczne, jak złe przeniesienia wyrazu, ale już
na przykład sformułowanie: „Początki wydawały się być dla
mnie trudne” jest niepoprawne. Czasownik „wydawać się” nie
łączy się z „być” — a przynajmniej nie w naszym języku. To
naleciałość z łaciny, angielskiego, niemieckiego i wielu, wielu
innych. Mogę to panu udowodnić...
Mila
zerknęła kątem oka na twarz Prevca, która wydłużyła się teraz
od... powstrzymywanego śmiechu. W panice pomyślała, że może
ubrudziła się czymś albo rozmazała makijaż i poczuła pilną
potrzebę sprawdzenia tego. Z trudem się powstrzymała, choć
dyskomfort psychiczny pozostał.
—
Proszę bardzo. — Otworzyła i podsunęła pod oczy Prevca
odpowiednią stronę w słowniku, która objaśniała rekcję
czasownika „wydawać się”. — Nie zmyślałabym. To nie
redaktorskie widzimisię. Nie rozumiem natomiast tego fragmentu...
Przez
następną godzinę drążyli meandry kompromisów literackich,
usiłując doprowadzić pierwszy rozdział do porządku. Osiągnąć
złoty środek między literackością a autorskim zamysłem. Ze
słownym porozumieniem nie było u nich problemu, werbalne nie dało
się wypośrodkować tak łatwo. Za każdym razem, gdy w jej
wypowiedzi padało słowo „pan”, twarz chłopaka krzywiła się w
próbie zamaskowania wybuchu śmiechu. Milę zaczynała irytować ta
sytuacja i nie zamierzała tego zostawić w ten sposób.
—
Przepraszam, czy coś pana bawi? — W jej oczach płonęła groźba
śmierci.
—
Skąd — zaprzeczył energicznie, choć nie bez częściowego
podniesienia kącika ust. — Dlaczego...
—
Bo odnoszę wrażenie, że jednak w jakiś nieintencjonalny sposób
pana śmieszę. — Głos Mili był ostry i zimny jak stal.
—
Absolutnie nie. — Maleńki uśmieszek jednak wciąż błąkał się
po jego twarzy, na dodatek unikał z Elinówną kontaktu wzrokowego.
—
Dlaczego zatem ciągle usiłuje pan powstrzymać śmiech?
—
Może śmieję się do pani, nie z pani?
—
Oczywiście — przytaknęła z ironicznym uśmiechem Elin. — Bo
moja osoba tak pana zafascynowała, że nie może pan przestać się
szczerzyć.
— A
co, jeśli tak właśnie było?
Mila
podniosła brwi, otwierając usta w niemym zaskoczeniu. Pokrętny
wyraz zniknął z twarzy Prevca, który wyglądał teraz śmiertelnie
poważnie. Nawet na sekundę nie spuszczał z niej oka,
prześwidrowując się przez jej niebieskie tęczówki tam, gdzie mu
nie wolno było.
—
Umiem jeszcze odróżnić drwinę od fascynacji — skwitowała
chłodno, naprędce składając zalegające papiery i słowniki, i
wstając od stołu.
Prevc
przygryzał wargę, na powrót próbując najwyraźniej powstrzymać
wesołość.
Stanęli
twarzą w twarz, choć Peter był znacznie wyższy od Elin.
—
Gdyby poluzowała pani ten swój ciasny koczek, może
zaśmiałaby się pani razem ze mną z własnej sztywności —
powiedział cicho, odważnie patrząc jej w oczy.
Mila
zacisnęła szczękę i tylko poczucie przyzwoitości nie pozwoliło
jej zrzucić stosu trzymanych książek swojemu klientowi na jego
rozczochrany łeb.
—
Nie sądzę, bym w jakiejkolwiek fryzurze ośmieliła się zniżyć
do pana poziomu — odparła, zwężając oczy do szparek, z równą
odwagą patrząc na swojego interlokutora. — Proszę się stawić
równo za tydzień. Do wyjścia prosto.
Bez
słowa pożegnania wyszła z sali konferencyjnej, ostentacyjnie
stukając obcasami w drodze do swojego biurka, na które z ulgą
zrzuciła naręcze ksiąg i papierzysk, zza szklanej ściany
obserwując kroczącego energicznie do wyjścia Prevca. Miała
szczerą ochotę pójść do szefowej i poprosić o zamianę
projektów, ale wiedziała, że Jelar powierzyła jej to zadanie, bo
uważała, że tylko ona wykona je, jak należy.
A
teraz miała zawieść ją na całej linii.
Bo
tacy są sportowcy. Nadęci i zarozumiali, traktują innych z
wyższością, jakby byli lepszym gatunkiem. Ale Mila nie zamierzała
ułatwiać Prevcowi życia. Skoro bawiły go oficjalne zwroty,
postanowiła je odpuścić, ale na pewno nie przymierzała się do
żadnego spoufalania.
Postawiła
sobie za cel nigdy więcej nie dopuścić żadnych emocji do głosu
podczas ich spotkań. Może kiedy zderzy się ze ścianą,
konstatowała w głowie, przerzucając wszystkie papiery na biurku,
to otrzeźwieje. Wymacała poszukiwane etui.
Z tą
myślą i spokojem duszy założyła okulary i wróciła do pracy w
edytorze.
Pozostałe części nastąpią za czas nieokreślony. :)
A jakby komuś było mało Słoweńców, to przypominam, że na Nie-lotnych dziewiąty rozdział z Petardami Gorana Janusza w roli... no, prawie głównej. ;)
Wreszcie się doczekałam! :D I co Ty opowiadasz za głupoty, że nie umiesz pisać „na poważnie”??? Umiesz! Poza tym nie jest – przynajmniej na razie – bardzo wzniośle, grobowej atmosfery też nie odnotowałam, są liczne fragmenty zabawne. Temat bardzo fajny, jak najbardziej na plus. O stronie stylistycznej się nie wypowiadam, bo co ja się będę mądrzyć, skoro mam do czynienia z profesjonalistką w tej dziedzinie :P
OdpowiedzUsuńPrzejdźmy do osoby Głównej Bohaterki.
Mila mnie trochę drażni, w zasadzie sama nie wiem, dlaczego. Nie jest jedną z tych bohaterek, które lubi się od pierwszego zdania. Może to i dobrze, bo nie przepadam za opowiadaniami, w których bohaterki są piękne, dobre, mądre i wszyscy padają przed nimi na kolana, ale w Mili jest jednak coś irytującego. Może sposób, w jaki odnosi się do Petera? Nie chodzi o to, że mam ochotę rzucić się z pazurami na każdą osobę, która w fanficu krzywo patrzy na Słoweńskiego Orła, ha ha ha. Hmm..., chyba irytuje mnie zestawienie jej zachowania w rozmowie z szefową i z Peterem. Przy tej pierwszej Mila wydaje się małą, szarą myszką, którą da się uciszyć jednym spojrzeniem, natomiast przy Peterze chce być profesjonalna (co się chwali), ale niebezpiecznie przekracza granicę, za którą staje się arogancka i wyniosła. A ja nie lubię aroganckich ludzi :P
Może taki był Twój zamysł, by pokazać w kolejnych odcinkach jej zmianę nastawienia do Prevca? Ale nie zmienia to faktu, że coś mnie w niej wkurza ;D
Kwestia druga, również dotycząca Mili: jakim cudem ona, będąc Słowenką, nie wie, kim jest Peter Prevc? Wydaje mi się to wręcz niemożliwe. To tak, jakby w Polsce kilka lat temu nie wiedzieć, kim jest Adam Małysz. Mila może nie interesować się sportem, może nie wiedzieć, ile skoczył w Engelbergu, a jaki medal zdobył w Kulm, ale że zupełnie nie kojarzy nazwiska? Nie do pomyślenia. W końcu nie jest 80-letnią babiną żyjącą w leśnej kniei, tylko młodą, zapewne wykształconą, mająca kontakty z ludźmi dziewczyną.
Kwestia trzecia... Tak, również Mila ;) „— Nie sądzę, bym w jakiejkolwiek fryzurze ośmieliła się zniżyć do pana poziomu.” Za to mam ochotę trzepnąć ją w łeb! To raz. A dwa: nie sądzę, by osoba w jej sytuacji powiedziała coś podobnego do – było nie było – klienta. Peter (czy też jego menedżer) wyświadczają wydawnictwu swoistą przysługę, decydując się wydać biografię właśnie tam. Szefowej wyraźnie zależy na tym zleceniu („Chodzą słuchy, że to może być prawdziwa bomba na rynku”), tymczasem jej podwładna wyskakuje z takim tekstem! I jeszcze wcześniej: scena ze słownikiem jest zabawna, ale ja na miejscu Petera poczułabym się fatalnie; jakby osoba, z którą rozmawiam, potraktowała mnie jak totalnego nieuka, na dodatek ograniczonego umysłowo, któremu nie wystarczy powiedzieć, że popełnił jakiś błąd w tekście, tylko jeszcze trzeba mu to pokazać paluchem i na przykładzie ;D
UsuńOkej, Peter nie jest kryształowy, podśmiewał się z Mili, ale w zasadzie ona sama go sprowokowała swoim wyniosłym zachowaniem. Fatalnie zaczęli, pozostaje mieć nadzieję, że lepiej skończą ;)
Podsumowując: gdzieś do postaci Mili wkrada Ci się Tośka, to da się wyczuć ;D
Ale muszę zaznaczyć, że jedno mam z Milą wspólnego! „Mila nie przepadała za wilgocią, zwłaszcza w połączeniu z zimnem”. Mój tandem koszmarów! ;P
Teraz kilka uwag bez sensu, okraszonych cytatami XD
„Marika Jelar była wysoką, wyjątkowo szczupłą szatynką, z symetrycznie prostą i sięgającą żuchwy fryzurą, z surowym wyrazem twarzy i nieprzyjemnym spojrzeniem szarych oczu. Zawsze wyjątkowo elegancka, zawsze ubrana w kolor motywu przewodniego każdego pogrzebu. Jej ostry ton głosu nie znosił sprzeciwu.” Wiesz, z kim mi się natychmiast skojarzyła? Z Anną Wintour! ;D
„ Do pomieszczenia wszedł wysoki, bardzo chudy chłopak, w czarnych, materiałowych spodniach, butach sportowych, szarym t-shircie z narzuconą nań ciemną koszulą w czerwoną kratę.” Próbowałam go sobie wyobrazić w takim wydaniu i... mrrr, całkiem przyjemna wizja ;P
„Miał nieco zmierzwione, kawowe włosy i zielone oczy.” Peter ma zielone oczy? Nius dla mnie ;)
Ogólnie początek spotkania Petera z Milą jest świetnie napisany! Nieśmiałość Petera, to, jak skoncentrowany słucha słów Mili, stopniowa zmiana buntowniczego nastawienia dziewczyny... Wszystko perfekcyjnie. A potem zza węgła głowę wystawia Tośka i klimat idzie się paść ;D
Wiem, musiało się coś „zadziać”, ale jakoś mi to zgrzyta odrobinę.
No nic, trochę pomarudziłam, ale ogólnie podoba mi się bardzo. Biorąc pod uwagę Twoje umiejętności, nie wyobrażałam sobie, by mogło być inaczej ;)
Czekam niecierpliwie na kolejną część i życzę wenyyyyy:))
Już odpisuję: pięknie dziękuję za komentarz! (Po raz trzeci, ale cśśśś).
UsuńTe słowa na początku - bardzo mnie zawstydziły! Ale ja narzekać zamierzam w dalszym ciągu na swój warsztat "poważny", bo nie ma takiego kształtu, jakby sobie moja niemądra głowa życzyła. Z Nie-lotnymi jest odrobinkę inaczej, bo to takie moje dzieci, przy których daję upust swojej kreatywności i staram się szkolić pod nieco innym kątem. Z poważnymi rzeczami trzeba być o wiele bardziej ostrożnym.
Niestety, z całych swoich sił i mocy tfurczych usiłuję uniknąć "tośkowania" u swoich postaci i mi się nie udaje. Jest trochę zołzowata, ale to się będzie nieco naginać w kolejnych częściach - i w tym będzie bardzo odstawać od Tośki. (Tak bym sobie przynajmniej życzyła). Co do jej nieznajomości Prevca - wierz mi, to jest możliwe. Skoro są ludzie, którzy nie znają Stocha (A SĄ), to w Słowenii też są tacy, którzy na słowo Prevc marszczą się i pytają: "Ten stary dziad spod piątki?". Poza tym znam też ludzi, którzy żyją bez TV - skąd wiesz, może i Mila go nie ma? ;)
Reakcja Mili byłaby nieuzasadniona, gdyby nie została zaatakowana jako pierwsza - ale myślę, że żadna szanująca się istota żywa nie pozwoliłaby się obrażać w sposób, w jaki Peter to zrobił Elinównie. Tak, na pewno popyskowała i nie przemyślała tego pod kątem Mariki, ale nie do tego stopnia, żeby go wyzywać od bałwanów (TO by dopiero była Tośka!), więc reakcja gwałtowna, ale na pewno nie nieuzasadniona. Aczkolwiek - wiadomo, każdy ma prawo myśleć inaczej. :) I jeszcze - to nie tak, że ona była wyniosła. Mila zachowała się przesadnie kulturalnie, jego śmieszyło, że odzywa się do osoby w swoim wieku per "pan" i nawet nie poprosi o przejście na "ty", zwłaszcza że zapowiada się na dłuższą współpracę.
Co do słownika to już się prędko odezwałam na Twitterze, to się nie będę rozwlekać drugi raz.
Anna Wintour? Ja muszę przyznać, że miałam w głowie swoją promotorkę cały czas :D Co do oczy Petera: przekopałam tyle jego zdjęć, że jestem pewna, że są zielone. W zależności od oświetlenia są trochę ciemniejsze, ale poza tym - cóż, dla mnie zieleń.
Będę walczyć z tą Tośką, ale wydarzenia sprawią, że zniknie. Musi, no heeellooooł. :D
Dziękuję za uwagi, zapamiętane. :) Ej, a z tym warsztatem to nie szalejmy, ok? :P Ale również pięknie dziękuję. :)
Mila. Jak pierwszy raz przeczytałam to imię, pomyślałam sobie "ooo... Charlie zrywa z Tośką, będzie MIŁA bohaterka". Bo to takie miłe imię jest. Ale... Ale jednak nie.
OdpowiedzUsuńBo Mila ma niemiła szefową.To znaczy wymagającą bardzo. Do takiej bez kija nie podchodź. I zdaje się, że Mila zapracowała na swoją opinię niezastąpionej, bo dostaje MEGA-SUPER-HIPER-WAŻNE zadanie. Nietypowe. Wyjątkowe. PRESTIŻOWE. Nic dziwnego, że presja ją trochę przygniata. Ej, to jest wydawnictwo naukowe, więc nie ma obowiązku mieć jakiegokolwiek doświadczenia w pisaniu biografii jaiegoś-tam-sportowca.
Anyway, @Miria: To że Mila nie zna Petera wcale nie jest takie dziwne. Znam całkiem sporoą grupę osób, które nie kojarzą Kamila Stocha. Z Małyszem jest trochę lepiej, ale myślę, że znalazłabym w gronie bliższych i dalszych znajomych reprezentację osób, którym będzie coś dzwonić, ale w najlepszym wypadku skojarzą go ze sportem. "..zimowym jakimś chyba". Zwłaszcza, że Mila ze sportem ma nie po drodze.
A więc sytuacja całkiem prawdopodobna, że Mila o Peterze dowiaduje się niemalże wprost z (auto)biografii.
(Bardziej mnie ciekawi, że Peter bezpośrednio konsultuje poprawki z redaktorką. Ale rozumiem, że jakoś trzeba ich na siebie "wpaść").
Właśnie! Pero!
Moment, w którym wchodzi do pokoju jest po prostu... czy wystarczy Ci stwierdzenie, że brak mi słów by opisać, co ta scena ze mną zrobiła (a pamiętaj, że piszę osiemnastkę, gdzie... well. Jest Sylwester. W Ga-Pa. To mówi samo za siebie, nie?).
A jej "ostre" podejście do Pero? Ja tu wyczuwam, kompleks względem apodyktycznej naczelnej, bycie tz. "kobietą sukcesu" lub kobietą niezależną. A ponad to (E_A, psychomode: ON), zakładając, że to coś na kształt romansu (nie wykręcisz się, Charlie!) to postawa Mili sugeruje mi hm. Próbuje być niezależna- czyżby jakieś uprzedzenie do facetów w ogóle? Ze względu na niemiłe wcześniejsze doświadczenia? Bo była za MIŁA? (Tak, wiem, że imię ma inną genezę, daj pokombinować!). Nie da się utemperować. Zresztą z lektury wynika, że Pero jest cóż... Ideałem, sportowym bożyszczem nastolatek. I choć sama określiła go jako"cichego bohatera", to kto wie, czy nie zechce potraktować jej z góry? "Bo ja mam Orła, a ty nie, więc ja mam rację - TAM NIE BĘDZIE ŻADNEGO PRZECINKA, BO TAKO RZECZE KRÓL PERO!". Lepiej sie przygotować na to z góry, nie?
Co nie oznacza, że Mila trochę przesadziła. Ale dziwi jej się ktoś? Ona próbuje być profesjonana, podejść do tematu poważnie, z szacunkiem podjeść do klienta, a ten z niej się podśmiewa! I to otwarcie! Jak panu tak wesoło panie Prevc, to niech pan sobie wraca na tę swoją skocznię! (uzależniłam się od zwrotu "panie Prevc", a miał być moją tajną bronią :<).
A jedne z ostatnich słów wfragmencie potwierdzają moja domysły!
Mila będzie trzymać emocje na wodzy, żeby go otrzeźwić, a ja mam wrażenie, że jemu się to jeszcze bardziej spodoba. Swoją drogą, Pero łądnie to tak flirtować od samego progu? Nawet jeżeli twoje skile w tym kieurnku są jak narazie... hmmm... kiepskie?
Mile trochę przegięła. Ale tylko trochę, nie wszytscy umieją trzymać język za zębami w każdej sytuacji... Taki Stęki na przykład :P.
No tyle ode mnie. Chyba.
Buźki, czekam na następne party, bo wyczuwam... a nie będę spojlerować. Bo a nuż okaże się, że mam rację i Ci niespodziankę zapsuję...?
Weny! :*
E_A
Wiem, to będzie absolutnie nie na temat i mam nadzieję, że Charlie mi wybaczy, ale muszę^^ "(a pamiętaj, że piszę osiemnastkę, gdzie... well. Jest Sylwester. W Ga-Pa. To mówi samo za siebie, nie?)." Przepraszam, czy ta osiemnastka może pojawić się szybko? Sądzę, że 1 kwietnia, godzina 22:00 będzie w sam raz ;D
Usuń@Miria: Charlie dała mi pozwoleństwo na odpowiedź ;).
UsuńOsiemnastka jest napisana w 50%, druga połowa jest skrystalizowana w mojej głowie, ale termin jest raczej nierealny, bo a) chyba już go przekroczyłam :D; b) muszę dopieścić pierwszą połowę; c) nie wiem co moi bohaterowie zechcą nawywijać w drugiej połowie. Ale postaram się uczynić to jak najszybciej!
I zachęcam do udziału w ankiecie, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś.
[Koniec spamu, dzięki Charlie za wyrozumiałość :*]
E_A
Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że miałam u ciebie tu już daaaaaawno skomentować, a w końcu tego nie zrobiłam. A wiesz przecież, że ja temu opowiadaniu mocno kibicuję i jestem pewna, że wyjdzie ci z niego coś super, pomimo twoich obaw, że nie umiesz pisać na poważnie. Właściwie to ten rozdział nie był taki do końca poważny, a to za sprawą szanownego pana Prevca. Nie od dziś wiadomo, że ja Pero wielbię, we wszystkich możliwych odsłonach i wyobrażeniach. I ta jego wersja przedstawiona tu przez ciebie odpowiada mi w stu procentach. Da się jednak wyczuć, że z Milą jest inaczej, aczkolwiek mam przeczucie, że to ulegnie diametralnej zmianie. Wrzucam tu w końcu ten mój komentarz z nadzieją, że w krótce pojawi się kolejna część.
OdpowiedzUsuń3P
Jejku, to dla mnie takie świetne, że mi kibicujesz i że Ci się tu Pero podoba. Przyznam się, że pisząc, zawsze zastanawiam się, czy Ci Prevc podpasuje i cieszę się, że póki co tak jest. :D Cóż, u mnie chyba nigdy do końca poważnie nie będzie. Ten typ tak ma...
UsuńDziękuję! <3 <3 <3
Ha, jakim cudem tu nie ma mojego komentarza? Czy ja zaczęłam czytać „Autobiografię”, jak już były 2 części? Cóż, wychodzi na to, że tak, a dałabym sobie paznokieć uciąć (jestem przywiązana do mojej ręki), że jestem z tą historią od początku.
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od tego, że osobiście uwielbiam biografie. Uwielbiam je czytać i z reguły pochłaniam w ekspresowym tempie. A już o biografiach sportowców nie wspomnę… Dlatego też na samą myśl o autobiografii Petera Prevca szczerze się do ekranu mojego laptopa. Osobiście uważam, że za takie rzeczy ludzie powinni się brać na samym końcu swojej kariery, bo wtedy taka książka byłaby jej uwieńczeniem i stanowiła jej podsumowanie, ale naszemu sympatycznemu Słoweńcowi jestem w stanie wybaczyć ten pośpiech. (Swoja drogą ciekawe, czy kiedyś jego autobiografia trafi w moje łapki? Bardzo bym tego chciała. Ale poproszę o wersję po ukończeniu kariery.)
Bawi mnie to jak bardzo Mila na początku jest nastawiona negatywnie do swojego nowego zlecenia. W sumie można od razu założyć, że ta współpraca do najprostszych należeć nie będzie, więc zapowiada się ciekawie. A sama Mila wywiera według mnie pozytywne pierwsze wrażenie. Ładna, zadbana kobieta odnosząca zawodowy sukces i wiedząca czego chce od życia. Go Mila.
Pierwsze spotkanie dziewczyny z Petrem wywołało na mojej twarzy uśmieszek, który rósł z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem. I może gdyby Mila nie byłaby tak poddenerwowana, to uśmiechnęłaby się razem ze mną. Bo ja naprawdę wierzę, że ona ma poczucie humoru, a ta sztywność to tylko zawodowa powłoka. A Peter… Peter był po prostu sobą. I za to go lubię. Że nigdy nie udaje kogoś innego. Że jest naturalny w tym co robi. I ze jest przy tym tak sympatyczną osobą.
Naprawdę ciekawie się zapowiada ta historia i jako osobie, która przeczytała już całość dziwnie się piszę komentarz, udając że wcale tak nie było. Ale tak to jest jak się człowiek do wszystkiego zabiera od d… strony. Mam nadzieję, że zachowałam w miarę obiektywizm i nie można się dojrzeć naleciałości dalszych części na moim komentarzu.
PS Od początku polubiłam Jelar :)
Nooooo to niezły numer. :D Ładnie to tak od środka zaczynać?
UsuńBardzo podoba mi się Twoje spojrzenie na Milę i Petera. Chyba jesteś jedną z niewielu, której zachowanie Elin nie odrzuciło. A może to przez to, że znasz zakończenie? ;) Myślę, że druga część pokazałaby jej poczucie humoru. Ale gdzie tam do niej...
Nie przejmuj się. Komentarz szalenie mi się podoba. I jesteś kolejną, która lubi Jelar! :D To mi się dopiero drugoplanowa postać udała!
Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo! <3